Na łamach Akademii Rozważnej firmy kontynuujemy cykl wpisów, w których przedstawiamy typowe zachowania dłużników oraz radzimy, jak reagować na takie postawy.
Osoba, której życie i działalności biznesowa są wręcz naznaczone serią niefortunnych zdarzeń, uniemożlwiających spłatę zobowiązań. Pechowiec. W drewnianym kościele to właśnie jemu spadłaby na głowę cegła. Poznajcie dłużnika – chodzące nieszczęście.
Już po pierwszej rozmowie na temat spłaty zadłużenia można odnieść wrażenie, że trafiliśmy na osobę, wokół której skumulowały się wszelkie możliwe nieszczęścia. Każda kolejna tylko utwierdzi nas w tym przekonaniu. Sprawcami skomplikowanej sytuacji takiego dłużnika są wszyscy i wszystko – rząd, ZUS, konkurencja, była i obecna żona, niekorzystne kursy walut. Nie ma w tym jego winy, po prostu znalazł się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Gdyby okoliczności były inne, z pewnością już dawno znalazłby się w rankingu Forbes 500, na razie musi jednak tłumaczyć kontrahentom dlaczego od 3 miesięcy nie może uregulować 1300 zł zadłużenia.
Historie przedstawiane przez dłużnika najczęściej są niespójne i wzajemnie się wykluczają. W poniedziałek usłyszymy o ciągłych kontrolach i nękaniu przez Urząd Skarbowy, w czwartek o zagubieniu danych do logowania, które są konieczne do wykonania przelewu. Kolejne tygodnie przyniosą m.in. zagranicznych kontrahentów, którzy po transakcji rozpłynęli się w powietrzu razem z pieniędzmi, wypadki samochodowe, kradzieże towaru, oszustwa, spiski itp. Dłużnik – chodzące nieszczęście będzie starał się wzbudzić w nas poczucie zrozumienia, solidarności, a nawet współczucia:
„wie Pan jak to jest?”
„liczę, że Pan to zrozumie…”
„my przedsiębiorcy to zawsze mamy pod górkę…”
Co chce osiągnąć?
Dłużnik – chodzące nieszczęście w większości przypadków nie jest typem oszusta. Ma świadomość, że będzie musiał w końcu uregulować zadłużenie i zrobi to, ale jego niesamowite „przygody” pozwolą mu odwlekać ten moment przez długi czas. Liczy również na to, że uda mu się wzbudzić w kontrahentach współczucie i wynegocjować np. umorzenie odsetek i kosztów windykacji. Jeśli choć kilku kontrahentów uwierzy w te historie i tłumaczenia, dłużnik zapewni sobie kredytowanie działalności bez ponoszenia kosztów, a przy okazji zaoszczędzi całkiem pokaźną sumę.
Co zrobić?
Przede wszystkim – nie zwlekać. Wyobraźnia takiego dłużnika jest ogromna, więc swoimi niesamowitymi historiami może nas zwodzić przez długie miesiące. Zamiast konstruktywnej rozmowy o pieniądzach, regularnie otrzymamy kolejną porcję mniej lub bardziej wiarygodnych tłumaczeń, które do niczego nie prowadzą. Po przekazaniu sprawy do windykacji polubownej, z dłużnikiem będzie się kontaktował windykator, co znacznie ograniczy jego pole manewru. Już po pierwszej rozmowie zorientuje się, że próby wzbudzenia współczucia czy „gry na czas” nie przyniosą skutku, a brak zapłaty w terminie wiąże się z wieloma konsekwencjami, z których do tej pory nie zdawał sobie sprawy.